poniedziałek, 21 lipca 2014

analiza porównawcza

Przykład 1: Pewien człowiek dostał raz telefon z oddalonego o 300 kilometrów miasta w sprawie ważnej konferencji, miał stawić się tam następnego dnia. Zamówił sobie bilet na pociąg, przyjechał z rana na dworzec, odebrał bilet, grzecznie czekał na peronie, kiedy nadjechał pociąg ów człowiek zaczął szukać miejsca, nie znalazł, więc musiał usiąść w przejściu między przedziałami na swojej niskiej walizce przez 4 i pół godziny. Co 3-4 minuty obok niego przechodziło ludzkie bydło depcząc mu nogi, krzycząc, przeciskając się itd. Kiedy dojechał do celu był szczęśliwy, że po męczarniach dotarł do upragnionego miejsca.

Przykład 2: Pewien młody człowiek chciał nauczyć się czegoś o pewnej postaci historycznej. Spojrzał na 2 strony A4 zapisane w całości. Nie dotrwał..


autor: Adrianna Stefańska / szczwanalisa





satyra artystyczna

autor: Adrianna Stefańska / szczwanalisa
Pewien artysta imieniem Józef był bardzo zapalony w „artystowanie”. Czytał wiele artystycznych książek, słuchał dużo artystycznej muzyki, grał artystycznie na gitarze, malował artystyczne dzieła udając, że mu się ów zawód „artysty” podoba. Zapuścił włosy, mył je raz na dwa-trzy tygodnie, brodę długą i gęstą, oczywiście była zaniedbana. Kiedy wychodził na zewnątrz do ludzi, nawet w gorące lato, zawsze ubierał gruby szal, płaszcz oraz zakładał charakterystyczne, czerwone mokasynki. Słysząc o jego artystycznych działaniach wybrał się do niego pewien młody, zapalony filmowiec. Zapukał do drzwi trzykrotnie i spytał grzecznie: - Przepraszam, czy to mieszkanie Józefa Sunickiego, znanego artysty? Otworzyły się drzwi, wyszedł z nich ubrany tak jak zwykle Józef: - Tak, a cóż się wydarzyło? - Chciałem, żeby pomógł mi Pan stworzyć film, mam pomysł na niego, ale brakuje mi pewnej koncepcji na klimat oraz scenariusz, mogę się Pana poradzić? Jak to artyści mają w zwyczaju Józef odmówił i nie przystał na tę propozycję. Jak to również artyści mają w zwyczaju po 2 dniach zadzwonił i zgodził się za podwójną stawkę. Zdjęcia do filmu się rozpoczeły. W połowie dnia pracy, kiedy wszyscy prócz aktorów i Józefa zasnęli, przybył na plan reżyser. -Co się tu dzieje? Państwo aktorzy, proszę o wytłumaczenie! -No bo ten, no, jak mu, Jóżef, przez półtorej godziny kręcił wazon stojący na półce, bawiąc się przybliżeniami – odparł zmęczony całą sytuacją aktor - potem uwziął się na kanapę jako symbol rodzinności, bliskości i spędzania czasu razem, dotknięty naszym sprzeciwem kazał nam bawić się w teatr Bootah i zobaczyć co z tego wyniknie, po 3 godzinach udawania, że muzyka grana przez niego wyzwala w nas emocje i je czujemy postanowiliśmy to zakończyć, ale on nam nie pozwolił grożąc upokorzeniem na malowidłach i w prasie. Mówił, że napisze z tego felieton, z tego co tu dziś zobaczył i usłyszał. -WY NIC NIE ROZUMIECIE! Koniec współpracy, rezygnuję! – odrzekł wielki artysta, nasuwając szal na siebie i wychodząc z podniesioną do góry głową. Z tej krótkiej historii wysnuwa się artystyczny morał: z niektórych ludzi tacy artyści, jak z koziej dupy trąba.